owczarek'ab
Miłośnik zwierząt
Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 1614
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka.
|
Wysłany: Pią 12:22, 25 Cze 2010 Temat postu: List psa do człowieka |
|
|
Jak mogłes?
Kiedy byłam mała, moje błazeństwa smieszyły Cie do łez.
Nazywałes mnie swoja dziewczynka.
Zostałam Twoim najlepszym przyjacielem pomimo wszystkich pogryzionych butów i zamordowanych przeze mnie poduszek.
Kiedy byłam "niegrzeczna" groziłes mi palcem i pytałes: "jak tak możesz?", ale już za chwile ustępowałes.
Przewracałam sie na plecy, a Ty drapałes mnie po brzuszku.
Troche dlugo trwało zanim przyzwyczaiłam sie do życia w mieszkaniu.
Ty byłes ciagle okropnie zajęty, ale pracowalismy nad tym wspólnie.
Pamiętam, jak sypiałam w Twoim łóżku z nosem wtulonym pod Twoje ramie.
Kiedy tak zwierzałeś mi sie ze swoich najskrytszych mysli i pragnień wierzyłam, że moje zycie nie może już być doskonalsze.
Chodzilismy na długie spacery i razem biegalismy po parku.
Jedlismy razem lody (ja dostawałam tylko wafelek, bo "lody nie sa zdrowe dla psów", tak mówiłes).
W domu ucinałam sobie długie drzemki w promieniach słońca, czekajac aż wrócisz z pracy.
Wreszcie zaczałes spędzac tam coraz wiecej czasu i rozgladac sie za ludzkim partnerem.
Czekałam na Ciebie cierpliwie, pocieszałam, kiedy spotkało Cie rozczarowanie, kiedy miałes złamane serce.
Nigdy nie besztalam Cie za nieodpowiednie decyzje, i skakałam z radosci kiedy wracałeś do domu zakochany.
Ona, Twoja żona, nie lubi psów.
Mimo to powitałam ja w naszym domu, okazalam jej szacunek i posłuszenstwo.
Ty byłeś szczesliwy, wiec ja też.
Kiedy urodziły sie Wasze dzieci, tak jak Ty byłam zafascynowana ich zapachem i różowoscia, i tak jak Ty, chciałam sie nimi opiekować Tylko, że ona i Ty martwiliscie sie żebym nie zrobiła im nic złego, wiec spędzałam większosć czasu wygnana do innego pomieszczenia.
Zostałam "więźniem miłosci", chociaż tak bardzo chciałam okazać im swoje uczucia.
Kiedy troche podrosły, zostałam ich przyjacielem.
Wczepiały sie w moje futro i podażały za mna niepewnym kroczkiem, zagladały mi w uszy, wsadzały do oczu palce i całowały w czubek nosa.
Uwielbiałam ich pieszczoty -Twoje stały sie przecież takie rzadkie.
Gdyby było trzeba broniłabym Twoich dzieci własnym życiem. Wslizgiwałam sie im do łózek i słuchałam szeptanych do mojego ucha sekretów i najskrytszych marzeń.
Razem nasłuchiwalismy, czy nie wracasz z pracy.
Kiedys, dawno temu, kiedy ktos pytał, czy masz psa, wyciagałes z portfela moje zdjęcie i opowiadałes im o mnie.
Przez ostatnie lata odpowiadałes tylko krótko "mam" i zmieniałes temat. Z "Twojego psa" stałam sie "jakims psem" i miałes za złe każda sume, która musiałes na mnie wydać.
Ostatnio dostałes propozycje nowej pracy.
Razem z rodzina przeprowadzisz sie do innego miasta.
Niestety, w nowym miejscu nie można trzymać zwierzat.
Podjałes własciwa decyzje.
Twoja rodzina dużo na tym zyska.
Kiedys ja byłam Twoja jedyna rodzina...
Cieszyłam sie jak zwykle na przejażdżke samochodem, kiedy wyruszylismy w droge do schroniska.
Schronisko pachniało brakiem nadziei i strachem wszystkich psów i kotów.
Wypełniłes formularz i powiedziałes "Na pewno znajdziecie jej dobry dom".
Wzruszyli tylko ramionami i popatrzyli na Ciebie ze smutkiem.
Dobrze wiedzieli, co czeka psa w srednim wieku, nawet takiego z papierami.
Siła odgiałes zacisnięte na mojej obroży palce swojego syna, który krzyczal "Tato, prosze nie pozwól im zabrać mojego psa!"
Martwie sie o niego.
Dałes mu własnie piękna lekcje przyjaźni, lojalnosci, miłosci, odpowiedzialnosci i szacunku dla zycia...
Unikajac mojego wzroku poklepałes mnie po głowie.
Uprzejmie odmówiłes zabrania obroży i smyczy.
Musiałes isć, miałes umówione spotkanie.
Kiedy wyszliscie, usłyszałam jak dwie miłe panie rozmawiaja ze soba na mój temat.
"Musiał wiedzieć, ze wyjeżdża już dawno.
Dlaczego nie znalazl psu innego domu?"
powiedziała jedna, a druga dodała: "Jak mógł?"
W schronisku dbaja o nas na ile pozwala ich napięty program dnia. Karmia nas rzecz jasna, ale nie mam jakos apetytu.
Na poczatku za każdym razem kiedy ktos przechodził koło mojego boksu podbiegałam majac nadzieje, ze to Ty, ze zmieniłes zdanie, że to wszystko był tylko zły sen, albo że przynajmniej to ktos, komu by na mnie zależało, ktos, kto by mnie uratował.
Kiedy zdałam sobie sprawe, że nie mam co konkurować z rozesmianymi szczeniakami, nieswiadomymi własnego losu, zaszyłam sie w kacie i czekałam.
Słyszałam jej kroki, kiedy pod koniec dnia szła po mnie.
Poprowadziła mnie między wybiegami do oddzielnego pomieszczenia.
Panowała tam błoga cisza.
Posadziła mnie na stole, podrapała za uszami i powiedziała, żebym sie nie martwiła.
Serce waliło mi w oczekiwaniu na to, co miało sie zdarzyć.
Czułam też ulge: nadszedł koniec udręk dla więźnia miłosci. Zaczełam martwić sie o te kobiete - taka już mam nature, tak samo bałam sie o Ciebie.
Żeby ciężar, który dzwiga, nie przygniótł jej.
Kobieta delikatnie założyła na mojej łapie opaske.
Łza poleciała jej po policzku. Chciałam pocieszyć te kobiete tak jak pocieszałam Ciebie lata temu i polizałam ja po twarzy.
Pewnym ruchem wkłuła mi igłe do żyły i poczułam, jak zimna substancja rozchodzi sie po moim ciele.
Zasypiajac spojrzałam w jej dobre oczy i szepnełam cichutko: "Jak mogłes ?" Kobieta rozumiała psi jezyk. "Tak mi przykro" powiedziała, a potem przytuliła mnie i pospiesznie tłumaczyła, że pomoże mi znaleźć sie w lepszym miejscu.
Nikt tam o mnie nie zapomni, nie skrzywdzi ani nie porzuci, to miejsce pełne miłosci i swiatła, inne niż na ziemi.
Zbierajac resztki energii leciutko poruszyłam ogonem, próbujac wyjasnic kobiecie, ze to nie do niej były moje ostatnie słowa.
To do Ciebie, mój Ukochany Panie, mówiłam.
Będe zawsze mysleć o Tobie i czekać na Ciebie po tamtej stronie.
Życze Ci, żeby każdy był Ci tak wierny jak ja.
Post został pochwalony 0 razy
|
|